niedziela, 28 czerwca 2020

(4) MIKI


Najważniejsze pytanie w historii lepszej części wszechświata, poza tym, kto płaci za drinki brzmi: czy jest możliwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną, jeżeli oboje są heteroseksualni? Czy możliwe jest, aby wyłączyli swoją seksualność do tego stopnia, żeby któreś z nich, po jakimś czasie, nie zechciało pragnąć czegoś więcej? Czy bardziej prawdopodobna jest możliwość posunięcia się o krok dalej, poza emocjonalną sferę troski, oddania i bezpieczeństwa, w naturalnym kierunku uśpionych potrzeb i utajonych oczekiwań pomiędzy dwojgiem ludzi? Zawsze to kwestia indywidualna, w której liczba zmiennych takiego procesu nie pozwala na przewidzenie jego końca. Jednak naturalna potrzeba bliskości i intymności najczęściej sprawia, że przyjaźń przeradza się u kogoś w miłość. Świetnie, jeżeli słońce zaświeci dla obojga, jednak najczęściej to początek burzy z gwałtownym wiatrem i błyskawicami.

piątek, 26 czerwca 2020

(3) STAŁA ZMIENNOŚĆ LICZBY DUNBARA



Robin Dunbar oszacował liczbę ludzi, z którymi pojedynczy człowiek może budować istotne więzi społeczne w tym samym czasie na maksymalnie 150 osób (dokładnie 148). Proza życia jednak sprawia, że wraz z wchodzeniem w dojrzałość ta liczba w sposób naturalny zmniejsza się. Tracą na znaczeniu pojawiające się na różnych etapach postaci, zostawione w szkolnych ławkach, uniwersyteckich aulach czy później widywane na kinderbalach i szkolnych zebraniach własnych już dzieci. Znikają, czasami sztucznie zastępowani „przyjaciółmi” z Facebook’a, budującymi relacyjność lajkowaniem czy przesyłaniem mniej lub bardziej nieistotnych zdjęć i filmików poprzez Whatsapp’a. Odchodzą realni, będący na wyciągnięcie dłoni, a jeżeli na ich miejsce pojawiają się nowi – to najczęściej tacy w zasięgu Wi-fi. Taka temporalna i technologiczna korekta liczby Dunbara sprawia, że życie wiodąc do nieskończoności, prowadzi niejako przy okazji do coraz większej samotności. Dlatego tak cenne są te relacje, które wypróbował czas, utwardziły wspólnie rozwiązane problemy czy które umiały zaadaptować się przez nieuchronnie występujące konflikty. Relacje posiadające certyfikat emocjonalnej długowieczności, który co prawda nie daje gwarancji „na zawsze” ale może czerpać siłę z tego, co wspólnie doświadczone. 

O tym, jak dunbarowski szacunek liczbowy odzwierciedli się w rozpoczynającej się właśnie wspólnej podróży Ingi z przyjaciółkami przeczytacie na stronach 10-12 książki Miłość w czasach epidemii.


  


Photo by Jason Leung on Unsplash

wtorek, 23 czerwca 2020

(2) INGA




Ludzie przez całe życie szukają odpowiedzi na pytanie czego chcą tak naprawdę. Czego pragną i co jest dla nich ważne. Szukają definicji potrzebnego, oczekiwanego i chcianego, najczęściej w kontekście bieżącej sytuacji. Szumów codziennych rozterek i radości. Na różnych etapach życia poszukiwania te prowadzą albo do ustanowienia nowych priorytetów albo zmiany dotychczasowych. Najczęściej jedno i drugie. Skuteczniejsze, a na pewno mniej mentalnie obciążające jest nazywanie tego, czego się nie chce. W przeciwieństwie do chcenia, które wskazuje cele, programując niejako potrzebę (a czasem obsesję) ich osiągania, niechcenie wyznacza granice tego co potencjalnie opresyjne. Określa tę część emocjonalnego terytorium, której zabór doprowadza do pojawienia się w głowie wielkiego neonu, świecącego w otaczającej ciemności świadomości napisem „NIE CHCĘ”. To nie chcę, jest jak mentalny Charon, warunkujący możliwość przewiezienia na drugą stronę Styksu oczekiwań, otrzymaniem jednoznacznie określonego obola. Określonego wysiłkiem woli rozróżnienia, pomiędzy tym co chciane a tym co nie. Rozróżnienia pomiędzy realnym ryzykiem chcianego a potencjalnym bezpieczeństwem niechcianego. 

niedziela, 21 czerwca 2020

(1) PROLOG, CZYLI ŻYCIE JAK PŁYNĄCY STATEK



Najlepszą miarą upływającego czasu są ludzie, którzy odchodzą. Nie wydarzenia, które mogą być tylko cezurą oddzielającą kolejne etapy życia, ale postaci, które są obok a później rozpływają się  w niebycie. Odchodzą ostatecznie, jak rodzice, niegdysiejsi przyjaciele, byli kochankowie, albo jedynie przesuwają się na coraz dalszy plan. Stając się przeszłością - blakną. Dla Péreza-Reverte życie jest statkiem płynącym w podróż, z której nie ma powrotu. Na kolejnych etapach podróży tym statkiem płyną osoby, którym pozwolono wejść na pokład w różnych portach. I różnych okolicznościach. Niektórzy zostają na dłużej na pokładzie, dla innych jest miejsce jedynie na krótki epizod. Ale bez względu na długość podróży, każdy z pasażerów wysiadając w swoim docelowym porcie, pozostawia sobą wpis w pokładowej księdze życia. Ślad, że na to jedyne, najważniejsze życie jakoś wpłynął.